Run Race Team



MIAMI FAMOUS 26.2

Share

Minęło już prawie półtora tygodnia, a w dalszym ciagu pewne części mojego ciała nie pozwalają mi zapomnieć o wydarzeniu z 27 stycznia 2013r. Tego dnia wstałem około 3:00, zjadłem, zapakowałem się do samochodu (się wraz z całą rodziną) i ruszyliśmy do Miami gdzie przed American Airlines Arena (dla fanów koszykówki to miejsce znane z występów mistrzów NBA z ubiegłego roku - Miami Heat ), usytuowana była linia startu. Jeszcze przed 5:00 zaparkowałem samochód, wysiadłm, i ku mojemu zdziwieniu mijało mnie więcej osób wracających z sobotnich imprez niż ubranych w sportowe stroje biegaczy. Udałem się do przydzielonego mi sektora i czekałem na start. Rozgrzewka, rozciąganie, jakiś żel energetyczny i coś nawadniającego i już byłem gotowy do biegu - do mojego pierwszego maratonu. Ostatni uśmiech do fotografów sprawdzenie czy wszystko na miejscu (czy słuchawki na uszach, muzyka, czy żele przy pasie) i ruszyłem. Ruszyłem wraz z dwudziestoma pięcioma tysiącami innych biegaczy startujących we wspólnym ING Miami Half Marathon & Marathon. Ruszyłem raz... ruszyłem drugi raz i już po sześciu minutach od wystrzału przekroczyłem linie startu. Biegło się bardzo przyjemnie - przynajmniej na początku. Jeszcze nie było słońca, a temperatura o 6:15 zbliżyła się do 20 stopni C. Jeśli weźmiemy do tego lekkie powiewy chłodzącego wiatru i fakt, że maraton w Miami jest jednym z najbardziej płaskich maratonów w USA, to nic tylko bić rekordy. Właściwie poza jednym dość dużym wiaduktem na pierwszej mili, wiaduktem prowadzącym do przepięknych terenów Miami Beach, gdzie jak to w filmach pokazują, można spotkać całe mnóstwo dziewczyn na rolkach ubranych - a właściwie prawie nieubranych, reszta trasy prowadziła przez płaskie i malownicze tereny Miami. Praktycznie co każdą milę zlokalizowane były stacje z wodą i napojami energetycznymi, a po 7 i 21 mili dodatkowo można było zażyć dopalacza lub dwa w postaci żelu. Nie zabrakło też ananasów i ice coffee dla najbardziej wymagających. Na tych co mieli szczęście i dotrwali do końca na mecie czekała ogromna dawka wszelkiej maści batoników, napojów (również alkoholowych), owoców i czegoś "na gorąco". Przekroczyłem linię mety i nim się spostrzegłem i dotarłem do miejsca gdzie wręczyli mi medal i strzelili fotkę, w rękach trzymałem a to banana, a to gatorade, a to inne "nutrition bars"


Miami 2013



Ale lekko jednak nie było... Jedynie do 12 mili - czyli prawie do połowy dystansu wszystko szło zgodnie z planem - tzn. biegłem. Biegłem i to nawet w dość dobrym tempie. I w momencie kiedy następowało rozdzielenie na tych co biegną maraton oraz tych co jeszcze nie do końca byli do niego gotowi i sprawdzali się w półmaratonie, zaczęły się problemy. Przestały działać maści i środki przeciwbólowe zaaplikowane na kontuzjowaną kostkę a do tego zaczęły dawać o sobie znać skurcze mięśni - wszystkich mięśni jakie tylko mam na nogach... wszystkich... Wyszły braki w treningach - spowodowanych kontuzją kostki, nieodpowiednia dieta - utrata wagi o 6 kg w ostatnich trzech tygodniach przed startem (ten manewr był jednak zamierzony, tylko dieta nie taka jak być powinna). Od tego momentu zaczęła się walka o życie - walka o ukończenie biegu, i to już nie "w czasie", tylko walka o ukończenie biegu "w ogóle"... Biegłem, szedłem, biegłem, upsss, skurcz - rozciąganie, i dalej biegłem... Mijałem ludzi leżących pod aparatami tlenowymi , osobę reanimowaną defibrylatorem, ludzi rozciągających zmęczone mięśnie - biegłem i byłem coraz bliżej mety...biegłem i dotarłem do niej - ufffff... dałem radę... czas na mecie (4:27:01) nie był moim wymarzonym rezultatem, ale... wiem jakie błędy popełniłem i mam co poprawiać. Sama impreza zorganizowana wzorowo - przyczepić się nie było do czego. Od momentu rejestracji do momentu startu każdy z uczestników na bieżąco informowany był drogą emailową o tym jak dotrzeć na linie startu, gdzie zaparkować, jaka będzie pogoda, o wydarzeniach okołomaratonowych i wielu innych przydatnych rzeczach. Trasa przygotowana i zabezpieczona perfekcyjnie, wolontariusze potrafiący udzielić informacji i oczywiście tysiące ludzi dopingujących wszystkich biegaczy wzdłuż całej trasy.

laczka

.