Run Race Team



Bardzo Mało Wody Półmaraton Praski 2014

Share

31-go sierpnia 2014 odbył się w Warszawie BMW Półmaraton Praski, który niewiele miał wspólnego z Pragą, a więcej z pierwszym maratonem warszawskim (podobną trasę).

Runrace-owy kolega - Grzegorz Rutke – wyrywał się bardzo do napisania recenzji z tej imprezy :P Mówił: „Ja napiszę, ja! Przecież mam nową super życiówkę!” Ale okazało się, że biedak opadł z sił (słońce zaszkodziło), więc go wyręczyłam i podjęłam się sama napisania kilku słów wrażeń z tego biegu :)

 

Nie zamierzałam brać udziału. Drogo jak szlag! Ale na tydzień przed pogoda się zmieniła na moją ulubioną (deszcz i ochłodzenie), więc pomyślałam, aaa niech tam… pobiegnę. Może być przyjemnie. A 2 tygodnie później mam maraton, więc przydałoby się sprawdzić formę na połówce. I się zapisałam, zapłaciłam jak za zboże i jeszcze nie trafiłam z rozmiarem koszulki (ale mi wymienili). Do startu podeszłam bardzo na luzie, nie odmawiając sobie na 3 i 2 dni przed spotkań towarzyskich ze spożywaniem różnych rzeczy oraz pizzy w nocy - Uwaga! Przed naśladowaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą ;) - nie miałam wielkich oczekiwań co do wyniku. Tym bardziej był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem!

Zebraliśmy się wszyscy z Runrace na wspólną fotę na błoniach stadionu. Nawet Ci, co to zawsze się spóźniają, zdążyli na chwilę dla fotoreporterów. Przy depozycie z rowerkiem tyle mi zeszło, że na start dotarłam w ostatniej chwili. Ruszaliśmy strefami, co w sumie było dobre. Na początku jakimiś zawijasami przy stadionie, więc się korkowało, a potem prosto przed siebie hen hen Wałem Miedzeszyńskim, czy jak się tam nazywają te wszystkie ulice wzdłuż Wisły, które właściwie są jedną.

Koło 3-go kilometra był wodopój. Patrzę, coś mało tej wody, i myślę, eee, może pomyśleli, że na trzecim mało kto będzie pił – przecież dopiero ruszyli! Byłam w błędzie, ale o tym później. Na Saskiej wypatrzyłam też znajomą kibicującą, a rzadko zdarza mi się kogoś wypatrzeć, więc tym bardziej super, Oprycha, że tam byłaś! Najpierw Cię usłyszałam, potem zobaczyłam. To jest dopiero kibic!

Dalej praktycznie nic się nie działo. Biegłam na samopoczucie, gdzieś między balonem na 2:00 a 1:50. Nóżka za nóżką i stałe tempo. Jak czołówka była po nawrotce, fajnie było na nich popatrzeć i pozazdrościć, że tak pędzą. Potem gdzieś tam przebiegł w/w Grzegorz ;) Potem reszta. Moim pacemakerem, niczego nieświadomym, był chłopak w koszulce: „Biegnę, żeby być gotowym na apokalipsę zombie”. Chyba wiem, jaki serial ogląda.

Wodopojom należy się oddzielny akapit  – Bardzo Mało Wody! lub Bieg Młodych Wielbłądów – to nowe rozwinięcie skrótu BMW mówi wszystko. Gdy przebiegli wszyscy szybcy i do wody docierałam ja, to zostawały półtoralitrowe butelki, duże, ciężkie, nieporęczne. Nie da się z taką biec. Trzeba się zatrzymać, a sekundy lecą. Gdzieniegdzie były też półlitrowe, ale to rzadkość, szczególnie po nawrotce. Wolontariuszy mało. Kubków mało. Biegacze brali całe butelki i się nimi dzielili po drodze. W końcówce zupełnie olałam te punkty i nie traciłam więcej czasu.

Nawrotka była gdzieś przed Traktem Lubelskim. Bezkorkowa, bezkolizyjna.

Co tu więcej opowiadać. Trasa prosta, monotonna, ja takie lubię. Potem wbieg na błonia. Tam kibice, muzyka, energia i metaaa!!! Patrzę na zegarek… wow… życiówka :) wreszcie mam wymarzoną jedynkę! 1:56:56 – melduję gotowość do startu w Maratonie Wrocławskim! :)

Z runrace.pl biegło nas aż siedmioro. Kilkoro zrobiło życiówki. Szczegóły w zakładce Wyniki w zawodach :)

 

Ewelina

.