Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana…
- Szczegóły
- Kategoria: zawody biegowe
Start w tegorocznej edycji uważam za udany. To – jak dotąd – najlepszy mój wynik. Niedosyt jednak pozostaje… Bo zabrakło 50 sekund do „połamania” 3h 15’. Tak niewiele i tak dużo. Porównując ten bieg do zeszłorocznego stwierdzam, że koncentracja i dyscyplina w utrzymywaniu właściwego tempa na określonych odcinkach jest kluczem do sukcesu. Dyscypliny zabrakło pomiędzy 21 a 30 km. To właśnie tam zdecydowanie przyspieszyłem (do 4’31’’ na km), aby – jak wówczas sądziłem – pognać jeszcze szybciej na ostatnich 10 km biegu. Decyzja ta podyktowana była niesprzyjającymi na odcinku w stronę Wilanowa warunkami atmosferycznymi. W tym miejscu wiatr niespecjalnie sprzyjał w utrzymywaniu zakładanego tempa. Chyba za bardzo chciałem zniwelować jego działanie szybszym biegiem. Błąd. W maratonie każda minuta „urwana” ponadplanowo w początkowej fazie może nas kosztować pięć w ostatniej jego części.
Reguła ta – z niewielkimi modyfikacjami – obowiązuje na każdym etapie królewskiego dystansu. „Nadrobiłem” w ten sposób ponad 30 sekund do 30 km. Niedużo mogłoby się wydawać – piąta piątka na 22’36’’, kolejna na 22’48’’. A jednak…trzeba było biec trochę wolniej – po 23 minuty. Cokolwiek o maratonie można napisać jedna rzecz pozostaje pewna. Maraton nie wybacza błędów. Na 35 km „zapas” wynosił już tylko 8 sekund do wcześniej ustalonego tempa. Na 40 km – brakowało już ponad 15 sekund. Mijając ten ostatni znacznik wiedziałem, że „przedobrzyłem”. Nie zerwałem się do walki na ostatnich 10 lub choćby 5 km biegu. Rok wcześniej końcowe 2 km i 195 m. przebiegłem w niespełna 10 minut (9’44’’ w tempie 4’25’’ na km), w tegorocznej edycji zajęło mi to prawie minutę więcej…(tempo 4’48’’ na km). Nie wypiję szampana. Jeszcze nie. Odpuściłem finisz gdy zrozumiałem, że nie uda mi się zrealizować wytyczonego celu. Warunki na trasie i pogoda nie były może idealne ale takie same dla wszystkich. Jak dla mnie zbyt duża wilgotność, parujący i czasem śliski asfalt, boczny wiatr. Pierwsza połowa w 1h 38’38’’ druga – mimo wszystko – o minutę i 11 sekund szybciej. Wyszedł negative split, choć nie taki jakiego oczekiwałem. Wzbogacamy nasze biegowe i nie tylko biegowe doświadczenia pokonując kolejne maratony. Mój bagaż powiększył się o wiedzę na temat optymalnej ilości żeli, jakie organizm może w trakcie takiego wysiłku „wciągnąć” oraz litrów płynów, które zaakceptuje bez skutków ubocznych w postaci zespołu „jelita wrażliwego”. Byłem właściwie przygotowany do tego startu. Odpowiedni kilometraż przedstartowy (ponad 1200 km od stycznia 2015 r.), dużo długich wybiegań w narastającym tempie (5 x 30 km, 3 x 35 km), starty w półmaratonach. A wszystko i tak później rozgrywa się w głowie… Nie rezygnuję. „Za każdym razem kiedy startuję mam cel – żeby biec szybciej niż kiedykolwiek wcześniej” (Paula Radcliffe). „Aby biegać wystarczy przebiec kilometr, niektórzy biegają aby zobaczyć kto jest najszybszy. Ja biegam i ścigam się po to, aby zobaczyć kto ma najwięcej odwagi” (Steve Prefontaine). Who dares wins. Do zobaczenia na starcie.